To nie był udany wtorek dla polskich tenisistów
Sporo kibiców przybyło na kort centralny, żeby zobaczyć w akcji broniącego tytułu Federico Corię. Jego rywalem był Olaf Pieczkowski, który dostał do turnieju dziką kartę. Tenisista z Olsztyna kilka dni temu przeszedł zabieg korekcji przegrody nosowej.
W pierwszym secie Argentyńczyk nie pozwolił na zbyt wiele młodszemu od siebie rywalowi i choć ten miał swoje szanse, nie zdobył nawet gema. Po krótkiej przerwie Polak zaczął się prezentować znacznie lepiej, udało mu się nawet przełamać Corię i wyjść na prowadzenie. 79. tenisista świata szybko jednak odrobił stratę i choć Pieczkowski zmusił go do znacznie większego wysiłku niż w pierwszej partii, domknął spotkanie w dwóch setach (6:0, 6:3).
Dla Polaka mimo wszystko występ w Invest in Szczecin Open to spore doświadczenie. – Każde granie w turnieju głównym challengera jest mi bardzo potrzebne i to zachęta do dalszej walki. Byłem w szoku, bo wydawało mi się, że rywal będzie grać szybciej. Według mnie poziom Top 100 jest do osiągnięcia dla każdego, który tu występuje, a Maks Kaśnikowski jest bardzo dobrym przykładem, bo zbliża się do tej granicy – podkreślił Pieczkowski.
W meczu dnia po dwóch stronach siatki stanęli Daniel Altmaier i Daniel Michalski. Niemiec w poniedziałek grał w finale challengera w Sewilli, ale przegrał w nim z Roberto Carballesem Baeną. Losowanie dla Polaka nie było więc łaskawe, trafił bowiem na oznaczonego „czwórką” rywala.
Michalski miał szansę na to, by rozstrzygnąć pierwszego seta na swoją korzyść. – Był to bliski mecz, szczególnie w pierwszym secie, kiedy prowadziłem z breakiem, 3:0 i 5:2. Rywal bardzo dobrze grał, to było spotkanie na niezłym poziomie. Różnica jednak jest taka, że to Altmaier wygrał, a nie ja – podsumował zawodnik z Warszawy, przegrywając ostatecznie 6:7(3), 2:6.
Na trybunach kortu centralnego była spora frekwencja, mimo nie za wysokiej temperatury. Ponownie Michalski miał okazję w takich okolicznościach rozgrywać potyczkę. – Dzień jak co dzień. Postawiłem się, ale szkoda paru momentów: tie-breaka czy decydujących momentów. Z punktu na punkt wrzucał szósty bieg i tak grał do końca potyczki – podkreślił.
Michalski nie opuszcza jednak Szczecina, w środę ponownie zagra w meczu dnia, ale tym razem nie sam po jednej stronie siatki, ale z Tomaszem Berkietą. – Lubię grać debla, tylko zazwyczaj koncentruję się na singlu, a na challengerach do debla się nie łapię. Stąd sytuacja zmusza mnie do tego, żeby grać tylko w grze pojedynczej. Mam nadzieję na udany debiut duetu Berkieta/Michalski – zakończył.